Stereotypowa dieta kulturysty czyli kurczak, ryż, brokuł i olej lniany… któż nie zna tego menu… Wielu znanych zawodników właśnie na takiej diecie zrobiło życiowe formy. Po ostatnim wpisie gdzie lekko prześmiewczo porównałem dawne czasy z obecnymi zarzuciliście mi, że to właśnie przez tak monotonną dietę tyle osób teraz choruje ze względu na braki podstawowych mikroskładników. Nie jestem zwolennikiem typowego BRO, ale przyjrzyjmy się czy te zarzuty są uzasadnione?
Korzystając z fajnego narzędzie jakim jest Dietetyk PRO (link: https://program.dietetykpro.pl) czyli rozbudowane narzędzie służące między innymi do projektowania diety postanowiłem pokazać Wam jak wygląda temat w przypadku monotonnej diety, a realizacji zapotrzebowania na poszczególne mikroskładniki.
Poniżej dwa przykładowe menu z moim obecnym zapotrzebowaniem czyli około 3500kcal. Z lewej strony tabeli bardzo monotonne menu czyli powyższy klasyk. Z prawej zaś nieco bardziej zróżnicowane dania, ale wciąż bez fajerwerków, klasyczne podstawowe produkty.
Jak widzicie większości zapotrzebowanie na mikroskładniki w obu przypadkach zostało zrealizowane, a nawet przewyższone. Są jednak pewne braki, ale czy naprawdę tak krytyczne, że tworzymy pewne patologie?
- Jod: jadłospis nie uwzględnia soli, która jest obecna podczas gotowania ryżu czy przygotowywania mięsa. Plaska łyżeczka soli pokrywa już nasze zapotrzebowanie dwukrotnie.
- Witamina D: W naszej szerokości geograficznej zaleca się stałą jej suplementację, więc nie widzę problemu, drobne korekty pozwolą wyeliminować jej niedobór z produktów spożywczych.
- Wapń: Faktycznie tutaj jest jego brak… jeśli ktoś rzeczywiście nie chce pokryć zapotrzebowania z suplementów to wystarczy, że doda do diety np. żółty ser, figi suszone migdały czy popularny ostatnio Skyr.
Żeby nikt nie zrozumiał tego źle… Dieta powinna być zróżnicowana, to oczywisty fakt chodzi mi jedynie o pokazanie, że nawet ryż kurczak i brokuły są w stanie zrealizować zapotrzebowanie na mikroskładniki. Jedzenie ciągle 3 produktów na dłuższą metę to bardzo zły pomysł, zarówno dla ciała jak i głowy, ale 12 tygodni przed zawodami nie zrujnują nikomu gospodarki hormonalnej i zdrowia więc mit, że przez takie podejście ludzie chorują np na hashimoto... Lepiej przyjrzeć się temu co wstrzykiwali, a nie zwalać winę na brokuły ;)